Smażone zielone pomidory z sosem mlecznym w wersji wegetariańskiej
"Smażone zielone pomidory". Nie powinno być osoby, która by tego tytułu nigdy nie słyszała - jeśli nie jako powieść Fannie Flagg, to przynajmniej jako tytuł filmu reżyserii Jona Avneta. Dawno temu obejrzałam film, trochę później przeczytałam książkę, która wyjątkowo mi się spodobała. Chociaż to kolejna powieść z serii tzw. "literatury kobiecej", kojarzącej się z ckliwym romansem - książka ta ma zadowalająco urozmaiconą fabułę, jest zabawna i pojawia się w niej tak lubiany przeze mnie wątek sensacyjno-kryminalny. Do tego jest "łatwa i przyjemna", w sam raz do skonsumowania w ciągu jednego lub dwóch zimowych wieczorów. W skali od 1 do 5, oceniam tę książkę na czwórkę.
Tytułowe danie zachęca do wypróbowania, zwłaszcza, że brzmi ono banalnie, a do tego wyjątkowo oryginalnie. Bo kto by pomyślał, że niedojrzałe pomidory nadają się do zjedzenia... Ponieważ znalazłam się w posiadaniu kilku pomidorów koloru zielonego, postanowiłam wypróbować przepis, nadając mu wegetariański charakter (w oryginale do smażenia pomidorów używa się tłuszczu z bekonu, ja zastąpiłam go masłem).
Składniki:
3 łyżki masła,
mąka,
4 twarde zielone pomidory pokrojone na plastry o grubości ok. centymetra,
mleko,
sól,
pieprz,
ubite jaja,
ususzone okruszki chleba (bułka tarta),
gałka muszkatołowa (mój dodatek).
Na patelni należy podgrzać masło. Plastry pomidorów moczyć w jajkach, a potem w bułce tartej. Smażyć na małym ogniu, z obu stron, aż się zarumienią. Ułożyć pomidory na talerzu.
Pomidory najlepiej smakują z sosem beszamelowym: na każdą łyżkę pozostałego na patelni tłuszczu, dodać łyżkę mąki. Bardzo dobrze wymieszać, dodać filiżankę ciepłego mleka i gotować, aż zgęstnieje, ciągle mieszając. Doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową (u mnie dość dużo). Pomidory polać sosem i podawać na ciepło. Pomidorki dobrze smakują również na zimno, na kanapce.
Nie przepadam za smażonymi potrawami, a zwłaszcza za panierowanymi warzywami i nie jem ich często, ale smażone zielone pomidory od dawna chciałam wypróbować i nie żałuję, chociaż nie jest to potrawa, która mnie zachwyciła i raczej nie zagości w moim menu na stałe. Książkę polecam!
Ciężko będzie takie pomidory dostać, te sklepowe teraz kolorystycznie są idealnie zawieszone pomiędzy czerwienią a zielenią :/ Pewnie się nie nadadzą? Szkoda bo brzmi bardzo zachęcająco...
OdpowiedzUsuńNiestety, problem jest z dostępnością zielonych pomidorów. Ja akurat miałam szczęście, że moja mama w tym roku wyhodowała pomidory, a kilka z nich nie zdążyło dojrzeć ;)
OdpowiedzUsuń